Recenzja filmu

Warszawa 1935 (2013)
Tomasz Gomoła

Wirtualny spacer po Warszawie

Kamera Gomoły nie jest ograniczona i swobodnie zabiera nas na przejażdżkę warszawskimi ulicami. Pozwala zobaczyć miasto z bliska, z dogodnego, "turystycznego" punktu widzenia. Co prawda w
"Warszawa 1935" w reżyserii Tomasza Gomoły to filmowy wehikuł czasu, który pozwala nam zobaczyć na własne oczy miasto, którego już nie ma. Pokazywanie fragmentów przeszłości od zawsze było jedną ze specjalności kina. Przestrzeń miasta ze swoją eklektycznością i fotogenicznością również pozostawała w centrum zainteresowań dziesiątej muzy. Wystarczy wspomnieć powstające zwłaszcza na przełomie lat 20. i 30. tzw. "symfonie miejskie".

Krótkometrażowy film Gomoły nie przypomina jednak awangardowych dokonań Walthera Ruttmanna czy Dżigi Wiertowa. Tamci twórcy usiłowali chwytać na gorąco rytm, w jakim pulsuje metropolia, co prowadziło ich ku dynamicznej montażowo-dźwiękowej formie. Z oczywistych względów twórcy "Warszawy 1935" nie mogli przejść się z kamerą ulicami stolicy w interesującym ich okresie. Dlatego efekt ich pracy bliższy jest np. "Miastu ruin" Damiana Nenowa. Zamiast twórczego zgiełku "symfonii miejskich" mamy tu precyzyjną cyfrową (oraz trójwymiarową) rekonstrukcję architektury i geografii Warszawy sprzed niemal 80 lat.

Film Nenowa symulował jednak nie tylko samo miasto, ale i całą sytuację narracyjną: widok z lecącego samolotu. W "Warszawie 1935" brak takiej dbałości o dopięcie iluzji na ostatni guzik. Dzięki temu kamera Gomoły nie jest ograniczona i swobodnie zabiera nas na przejażdżkę warszawskimi ulicami. Pozwala zobaczyć miasto z bliska, z dogodnego, "turystycznego" punktu widzenia. Co prawda w zestawieniu z ożywającymi na naszych oczach krajobrazami stolicy zaskakuje nieco posępność oprawy muzycznej. Elegijny ton był jak najbardziej na miejscu w "Mieście ruin", które stanowiło lament nad zniszczonym podczas wojny miastem. A tutaj twórcy celebrują minione chwile z historii Warszawy. Co jakiś czas na ekranie pojawiają się informacje o dokonanych w tamtym czasie odkryciach i wynalazkach, składając się na wizję czegoś na kształt Złotego Wieku w historii Polski.

"Warszawa 1935" ma przede wszystkim wartość poznawczą, edukacyjną. Gomoła skrupulatnie odzwierciedla obrazy znane dziś jedynie ze zdjęć czy przedwojennych filmów, komponując z nich długie ujęcia, pokazujące miasto zgodnie ze współczesnymi technologicznymi standardami. Gdy fruniemy przez kolejne ulice, wyświetlane są informacje o tym, jaki adres akurat odwiedzamy. Reżyser wymusza tu na naszej wyobraźni paradoksalną pracę. Usiłujemy bowiem przypomnieć sobie, jak wyglądają Marszałkowska czy Aleje Jerozolimskie... dzisiaj. Przez 20 minut rok 1935 mamy przecież przed oczami.
1 10 6
Rocznik 1985, absolwent filmoznawstwa UAM. Dziennikarz portalu Filmweb. Publikował lub publikuje również m.in. w "Przekroju", "Ekranach" i "Dwutygodniku". Współorganizował trzy edycje Festiwalu... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones